Na polskich drogach pojawił się i mnoży się jak drożdże niebezpieczny osobnik. Nazywa się: rowerzysta. Tego patogenu nie obowiązują żadne zasady ruchu drogowego, o kulturze nie wspominając. Ścieżka rowerowa jest dla niego eksterytorialną cyklostradą, na której nie zważa na pieszych. Ci muszą mieć oczy dookoła głowy, by nie wleźć pod pędzący rower. Jednoślady nie zatrzymują się przed skrzyżowaniami. Gnając jak opętani rozumują, że to kierowcy muszą uważać, by rowerzysty nie potrącić, ewentualnie zabić.
W sobotę omal nie potrąciłem jednego. Chcę skręcać w prawo, rozglądam się, nie ma nikogo. Skręcam, a tu przed maską przelatuje rower. Zahamowałem, ale może inny kierowca będzie miał więcej szczęścia. Chyba tylko wieść o kolejnych kalectwach i zgonach nauczy niektórych miłośników dwóch kółek, że nie są jedyni na drodze.
Najchętniej czytacie...
Pociągnąć do zaniechania

Nie mogę się zdecydować, mam być maszynistą, dziennikarzem czy nauczycielem niemieckiego. Sprzątnijmy z mózgu te nędzne dylematy. Do dziś nie… Czytaj więcej…
Słowa mają moc sprawczą

Słowa mają moc sprawczą. John A. Bargh w “Journal of Personality and Social Psychology” ogłosił wyniki badania, w którym polecił… Czytaj więcej…
Akt kobiecy to nie nagość, to uczucie

Kocie zauroczenia, Iwona Wierkowska-Rogowska Rozmowa z malarką Iwoną Wierkowską-Rogowską Róża – Skąd pasja malowania? – Miałam zawsze. Ale życie, dzieci,… Czytaj więcej…